Sama się sobie dziwię, ale widać tak już jest. Wstaje matka o 8 rano i bierze się za te cudne paluchy, żeby starszak miał ciepłą drożdżówkę do szkoły. Przepis znalazłam w kuchni lidla. Co prawda tam jako poziom wykonania paluchów widnieje jak byk, że trudny, ja jednak uważam, że jest to zrobienia przez każdego ogarniętego człowieka. Ciasto wyrasta cudownie, nie wym,aga wiele zachodu. Przepis lidla był na 8 porcji, ale u mnie 8 drożdżówek to tyle, żeby połechtać podniebienie. Moi chłopcy potrzebują ilości jak dla wojska.
Składniki: Ciasto drożdżowe
600 g mąki pszennej
300 ml mleka 3,2%
50 g drożdży
4 łyżki cukru
80 g roztopionego masła
3 żółtka
1 opakowanie cukru wanilinowego
szczypta soli
Masa serowa
500 g tłustego twarogu (1 opakowanie)
3 żółtka
1 jajo
150 g cukru pudru
1 opakowanie cukru wanilinowego
2 łyżki miękkiego masła
skórka otarta z 1 sparzonej i wyszorowanej cytryny
lukier cytrynowy
1/2 szkl cukru pudru
3 łyżki soku z cytryny
Drożdże ucieramy z cukrem i cukrem wanilinowym. Mleko podgrzewamy i łączymy z utartymi drożdżami i cukrem wanilinowym. Część mąki wsypujemy do miski. W mące robimy zagłębienie i wlewamy do niego przygotowaną mieszankę z drożdży, mleka i cukru. Robimy rozczyn, miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15 minut. Gdy rozczyn urośnie, mieszamy go z resztą mąki, roztopionym masłem, żółtkami i szczyptą soli. Ciasto dokładnie wyrabiamy, aż będzie odklejać się od ręki. Odstawiamy do wyrośnięcia, aż podwoi swoją zawartość. Twaróg, żółtka, jajko, masło, cukier puder i cukier wanilinowy ucieramy na gładką masę blenderem. Dodajemy otartą skórką z cytryny i mieszamy. Wyrośnięte ciasto drożdżowe rozwałkowujemy na prostokąt o grubości około 5 mm. Na połowie rozsmarowujemy masę serową, składamy ciasto na pół (część z masą serową powinna być przykryta drugą częścią ciasta) delikatnie dociskamy. Wzdłuż krótszego boku tniemy paski szerokości około 2 cm. Pasy skręcamy kilkukrotnie i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy na około 15 minut, a następnie smarujemy rozbełtanym jajkiej i wstawiamy do piekarnika nagrzanego. Piec w 170-180°C ok. 15-20 minut.
Dokładnie jak w tytule. Miałam smak na już na teraz natychmiast na coś dobrego. Miałam dużo cytryn i z okazji tego, że słońce wiosennie nam przygrzewa, cytryny skojarzyły mi się z czymś bardzo dobrym. Wszak też mają słoneczny kolor ;) Znalazłam jeden fajny przepis na ciasto cytrynowe w "Smaki życia" z Biedronki, ale i tak w nim namieszałam, pozmieniałam, dodałam cudo, które kiedyś znalazłam w czeluściach internetu czyli kandyzowaną cytrynę. I tak powstało to cudo:)
Składniki: ciasto
1 szkl mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
180 g masła
150 g cukru (ok. 3/4 szklanki)
skórka starta z 1 cytryny
1/2 łyżeczki cynamonu
3 duże jajka
100ml soku wyciśniętego z cytryny
lukier cytrynowy
1 szklanka cukru pudru
3 łyżki syropu, który powstanie przy kandyzowaniu cytryny
kandyzowana cytryna
1/2 szklanki cukru
1/4 szklanki wody
1 cytryna pokrojona w plasterki
Mąkę przesiać, dodać proszek do pieczenia, cynamon i wymieszać. Masło utrzeć z cukrem na jasną masę. Następnie dodawać kolejno jajka, ciągle miksując. Na koniec dodać startą skórkę z cytryny, mąkę z proszkiem i cynamonem i sok cytrynowy, zmiksować.
Przełożyć do formy wysmarowanej masłem i oprószonej mąką. Ja użyłam mojej ulubionej formy do tarty.
Piec w 170 stopniach, ok. 40-45 minut lub do suchego patyczka. Odstawić do ostygnięcia. Teraz czas na kandyzowanie cytryny. Wlewamy wodę do małego rondelka i dodajemy cukier. Podgrzewamy na małym ogniu, aż cukier się rozpuści. Wkładamy plasterki cytryny i dusimy przez ok. 10 minut do momentu, aż cytryna się zeszkli. Studzimy na papierze do pieczenia. I na koniec lukier. Do szklanki wsypać cukier puder, dodać syrop z kandyzowania i wymieszać.
Udekorować wystudzone ciasto lukrem i kandyzowanymi plastrami cytryny.